Dlaczego warto stosować przyprawy i zioła w kuchni? Przede wszystkim ze względu na właściwości poprawiające trawienie oraz walory smakowe. Odpowiednio dobrane przyprawy i zioła sprawiają, że wątroba wydziela więcej żółci, a w żołądku „rozgrzewa się ogień trawienny”(agni).
Przyprawy i zioła w kuchni
W praktyce wygląda to jednak tak, że najpierw dogadzamy sobie bigosem i sernikiem, a potem pijemy ziółka na niestrawność. Za tłusto, za słodko i za dużo, kończy się zazwyczaj zgagą, wzdęciami czy nudnościami.
Co ciekawe, większość przypraw działa rozgrzewająco. Chili, czosnek, imbir, oregano, tymianek czy kminek doskonale nadają się do ciężkich i tłustych potraw, ponieważ wspomagają procesy trawienne. Podobnie działa cynamon i anyż. Jedyną znaną mi przyprawą, która termicznie wychładza jest kolendra.
Czasem, gdy źle znoszę upały lub czuję się „przegrzana” z nadmiaru stresu, gotuję sobie herbatkę z kolendry. Pomaga rewelacyjnie na nadmiar doszy pitta w organizmie. Informacje na ten temat znajdziecie w Ayurvedzie, która jest „wiedzą o życiu”. Tak naprawdę większość dolegliwości jest tylko brakiem równowagi.
Dajmy na to, takie szyszki chmielu można znaleźć w tabletkach uspokajających lub nasennych. Kiedyś robiono poduszki wypełnione chmielem, na lepszy sen. Czy to działa? Ponoć tak, można spróbować! Najczęściej szyszki chmielu stosuje się do produkcji piwa, ale należy pamiętać, że zawierają one fitoestrogeny i panowie regularnie pijący piwo, mogą mieć powiększone piersi(!).
Wrotycz jest jednym z najsilniej działających ziół przeciwpasożytniczych. Wykazuje również działanie uspokajające na układ nerwowy. Kiedyś stosowałam nalewkę z wrotyczu na lepszy sen.
Mniszek lekarski to chyba najbardziej znane i popularne zioło. W medycynie naturalnej wykorzystuje się wszystkie jego części : kwiaty, liście i korzeń. Polecam herbatkę z korzenia mniszka. Nie będę rozpisywać się na temat działania ziół, ponieważ w necie jest mnóstwo fachowych stron na ten temat. Wystarczy poszukać i poczytać.
Czy wiecie, że nalewkę z goździków stosuje się w kuracjach na odrobaczanie? Można je również żuć w stanach zapalnych gardła lub dla odświeżenia oddechu. W postaci zmielonej razem z cynamonem i kolendrą, dodajemy je do świątecznych pierników.
Anyżówka
Tak, tak – anyż kojarzył mi się wyłącznie z nalewką o nazwie anyżówka. Dziś dodałabym go do grzanego wina lub piernikowego ciasta (oczywiście zmielony).
Na zdrowie, osobiście mogę polecić herbatkę na nerki i limfę, do której wracam od czasu do czasu. Łopian, hortensja, przytulia, mniszek, pokrzywa i jałowiec potrafią zdziałać cuda. To jest ta znacząca różnica między leczeniem, a uzdrawianiem 🙂
Chili nie należy do moich faworytek w kuchni, podobnie jak imbir (który mimo wszystko uwielbiam). Głównie ze względu na działanie rozgrzewające i podnoszące poziom histaminy (uwaga – stany zapalne!).
Chili (alkohol, kawa i inne rozgrzewające przyprawy) wzmaga doszę pitta w ciele, co w nadmiarze prowadzi do złości, frustracji, agresji i gniewu. Nadmiarowa pitta zaostrza stany zapalne skóry, powoduje nadmierne pocenie się i wypadanie włosów, a także zaburzenia trawienia. Ale jeśli chodzi o chili, nie mogę odmówić jej … urody oraz działania bakteriobójczego. Bo kto by przeżył taki ogień!
Przyprawy i zioła
Ważne jest, żeby mieć świadomość, że w czasie obniżonej odporności, nasze trawienie jest słabsze, ponieważ w jelitach znajduje się układ odpornościowy i walka o przetrwanie jest dla niego priorytetem, a nie wyborem! Dlatego najważniejsze jest umiarkowanie w jedzeniu. Na pewno w czasie przeziębienia, warto wysłać na pierwszą linię obrony syrop z cebuli.
Lubczyk to smak mojego dzieciństwa, które przesiąknięte było smakiem maggi. Mój ojciec polewał nią nawet chleb … Dla mnie z kolei, pierogi bez maggi są bez smaku, haha. To się nazywa programowanie. Dlatego kocham lubczyk, dosmaczy każdą zupę. Oczywiście zamiast maggi. Tej zwykłej nie używam od lat, ale znalazłam inną, ekologiczną i cóż, nie będę sobie żałować. 😀
Z dzieciństwa pamiętam chleb posypany kminkiem, dziś namiętnie używam go do zup i potraw jednogarnkowych. Wolę wersję zmieloną, niż oryginalną.
Pewnie już to pisałam, ale wyhodowałam własny liść laurowy. Co jakiś czas oberwę parę liści i suszę, mam własne, niepryskane. Świeże dodane do potraw smakują intensywniej, co mnie zdziwiło 😉 Nie lubię natomiast suszonego koperku czy natki pietruszki. Wolę „zamrozić aromat” w słoiczkach w zamrażarce. To chyba jedyne zioła, które mrożę, nie suszę.
Przyprawy i zioła
Przyznam, że długo pracowałam nad tymi zdjęciami. Powstawały ponad rok, podczas kilku osobnych sesji. Część ziół zebrałam lub posadziłam sama. Potem musiałam je wysuszyć i jeszcze pozostawić świeże dla porównania do zdjęcia. Nie wszystkie rosną w tym samym czasie, więc co jakiś czas zbierałam i suszyłam jak nie zapomniałam. Tak było np. ze stokrotkami, lubczykiem, oregano, tymiankiem, mniszkiem, wrotyczem czy lawendą. Papryka chili pochodzi ze szklarni, a sadzonki z targu. Dopiero kilka dni temu została zebrana i wysuszona. Po zdjęciach pójdzie do zmielenia razem z solą – patrz suszone papryczki chili.
Wianek z szyszek chmielu dostałam tej jesieni w prezencie, a czosnek niedźwiedzi pieczołowicie zbierałam w zeszłym roku na wiosnę. Przygotowanie stylizacji do mniszka zajęło mi najwięcej czasu. Nie ma opcji, żeby przynieść dmuchawce w całości do domu. Musiałam cierpliwie czekać, aż się rozwiną w domu z przekwitłych kwiatów.
Gdybym miała więcej czasu, na pewno materiału do zdjęć byłoby więcej, ale i tak jest tego sporo. Zdjęcia są spójne stylistycznie i jest to już kolejny post z działu stylizacje okolicznościowe!
Oregano kojarzy nam się głównie z pizzą. Dla mnie jest to jedno z najbardziej wartościowych ziół. Najsilniej działa w postaci 100 % olejku, ponieważ wybija większość bakterii i grzybów w układzie pokarmowym. Pisałam o tym w artykule o zdrowym odchudzaniu. Grzybice wszelkiego rodzaju widoczne na zewnątrz organizmu, mają swoją przyczynę wewnątrz. Warto co jakiś czas robić kuracje przeciwpasożytnicze (ekstrakt z orzecha włoskiego, goździków, wrotycza i piołunu) i przeciwgrzybicze (olejek z oregano).
Z czasem, postanowiłam sobie, że będę dokładać więcej zdjęć do tego artykułu. Jak będzie? To się okaże w praktyce 🙂