Kto nie jadł, niech obowiązkowo choć raz w sezonie zrobi proste i bardzo smaczne młode ziemniaki na maśle z groszkiem i cukinią. Do tego trochę natki pietruszki, prażony słonecznik i oscypek do posypania na wierzch. Danie – jak dla mnie – rewelacyjne 🙂
Nie lubię rozpisywać się na temat właściwości produktów i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze. Kojarzy mi się to z leczeniem i analizowaniem składu wszystkiego co mam na talerzu. A to z kolei, pozbawia mnie radości z samego spożywania jedzenia. Jednak czasem musimy jeść uważnie, choćby ze względu na zdrowie. Poza tym pamiętajmy o tym, że nie jesteśmy tak do końca tym co jemy, ale tym co nasz METABOLIZM zrobi z tym co zjemy. Kluczem do całej mechaniki naszego organizmu jest PRZYSWAJALNOŚĆ składników lub jej brak oraz prawidłowe trawienie. Jeśli trawienie przebiega bez zakłóceń, możemy jeść niemal wszystko oczywiście w granicach rozsądku. Jeśli nasz układ trawienny kuleje, kuleje też najprawdopodobniej układ odpornościowy, bo tam zaczynają się wszelkie problemy z alergiami i chorobami z autoagresji.
Łuszczyca, Hashimoto, stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów, endometrioza, atopowe zapalenie skóry, fibromialgia (silne bóle mięśni), bielactwo, zespół przewlekłego zmęczenia, choroba Gravesa-Basedowa i wiele innych to plaga naszych czasów. Co ma do tego ten przepiękny groszek? Jak wszystkie strączkowe – zawiera histaminę (uwaga na karob!), która nasila stany z autoagresji.
Metodą prób i błędów, po kilku latach doszłam do tego, że mam nietolerancję histaminy (co nie jest alergią jako taką). Może to wynikać z braku enzymu rozkładającego histaminę lub z nadmiernej aktywności jednego z ramion układu odpornościowego, co wydaje mi się bardziej logiczne. Układ odpornościowy ma dwa ramiona : Th1 i Th2, jeśli któreś z nich jest bardziej aktywne – mamy problem. Więcej o tym tu : KLIK
Do zaburzeń w równowadze układu odpornościowego prowadzi wiele czynników, od zakażeń bateryjnych, pasożytniczych czy wirusowych, po zatrucia szczepionkami, metalami ciężkimi lub silny stres. No i tu pies pogrzebany, bo jak do tej pory nie ma mądrych, którzy potrafiliby szybko i skutecznie doprowadzić nasz układ odpornościowy do równowagi. Czyli stanu, w którym nie będzie atakował własnych komórek zamiast potencjalnego wroga.
Histamina (między innymi) rozszerza naczynia krwionośne, a więc zwiększa ich przepuszczalność. Jest też mediatorem stanów zapalnych. W nadmiarze powoduje całą listę dolegliwości w organizmie, od typowo alergicznych jak wysypka czy katar, po dużo poważniejsze jak palpitacje serca, migreny, chroniczne zmęczenie, wypryski, zaparcia lub biegunki, bóle stawów i/lub bóle mięśni oraz bóle żołądka spowodowane nadmiernym wydzielaniem soku żołądkowego, co może prowadzić do nadżerki. Oprócz wielu produktów, które naturalnie zawierają histaminę, część z nich choć jej nie zawiera, po spożyciu podnosi jej poziom w organizmie. Na mojej czarnej liście jest alkohol, czekolada, długo dojrzewające sery, chili, strączkowe, banany, awokado, pomidory, truskawki, cytrusy, drożdże, jogurty i wszelkie kiszonki. Wysiłek fizyczny i stres też podnosi poziom histaminy. Czasem mam wrażenie, że samo życie podnosi jej poziom. Być może kluczem do leczenia chorób z autoagresji jest regulacja poziomu histaminy w organizmie oraz stymulacja jednego z ramion układu odpornościowego? Więcej o nietolerancji histaminy przeczytasz tu : KLIK
Po wielu latach poszukiwań znalazłam sposób jak sobie z tym radzić i w sporej mierze wyciszyć objawy 🙂 Od czasu do czasu biorę Astragalus, który pobudza działanie układu odpornościowego (ramię Th1) oraz Ashwagandhę, która działa antystresowo i regenerująco przy chronicznym zmęczeniu (w silnym skrócie). Obydwa z tych ziół obniżają niestety ciśnienie i poziom cukru we krwi, co akurat nie do końca mi pasuje 😉 bo jestem niskociśnieniowcem.
Na nadreaktywną skórę wyciszająco i regenerująco działa balsam Szostakowskiego (hit!), który można kupić pod nazwą Avilin lub Vinilinum. Ma rewelacyjne działanie bakteriobójcze, przeciwobrzękowe i przeciwzapalne. Można nim smarować oparzenia, skaleczenia (bardzo szybko wygoiła mi się noga po paskudnym zranieniu się szkłem). Ładnie goi wszelkie stany zapalne z obrzękiem, nawet wypryski i dermatozy. Leczy wrzody w układzie pokarmowym. Być może te informacje komuś się przydadzą. Fajny artykuł na ten temat znajdziecie tu : KLIK Można go także stosować u kotów. Ja smaruję mojej kotce babrzące się oko, choć nieregularnie, bo jest agresywna 🙁 ale poprawa jest.
Mam niestety małe zaufanie do lekarzy. Nie uznaję autorytetów, sama też nim nie jestem. Ale ciekawość i chęć zdobycia wiedzy pozwoliły mi na wdrożenie terapii, które przyniosły efekt. Samoleczenie wymaga odwagi, sporej wiedzy i samozaparcia oraz chęci podjęcia odpowiedzialności za swoje działania i wnikliwej obserwacji. Bo łatwiej jest zrzucić winę na lekarza, który nam nie pomógł. Tylko co z tego mamy, oprócz straconego zdrowia? Może kiedyś napiszę coś więcej na temat mojego oczyszczania i zmiany diety. Może 😉 A kto nie czytał, odsyłam do zakładki O mnie
Tak czy owak mam nadzieję, że wkrótce będę mogła zjeść michę groszku czy fasolki szparagowej, którą uwielbiam – bez konsekwencji zdrowotnych. Z przyjemnością. Z dużą ilością pomidorów. I z chili. A potem deser bananowo czekoladowy 😀 Raj!
Ziemniaki na maśle z groszkiem i cukinią
Ziemniaki na maśle z groszkiem i cukinią
Wydrukuj PrzepisSkładniki
- *1 kg ugotowanych w łupinie ziemniaków
- *2 szklanki zielonego groszku (może być mrożony)
- *1 cukinia
- *80 g sera oscypka
- *garść prażonego słonecznika
- *2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- *sól himalajska i pieprz do smaku
- *masło klarowane
Instrukcje
Ziemniaki obierz i pokrój w kawałki podobnej wielkości.
Rozgrzej masło na patelni, wrzuć ziemniaki z groszkiem i smaż na dużym ogniu aż zrobią się złociste (niezbyt długo).
Gotowe ziemniaki z groszkiem posyp słonecznikiem i natką pietruszki, dopraw i wymieszaj.
Nakładaj porcje na talerze dodając na wierzch cieniutkie plasterki oscypka.