Moja przygoda z miętą wyglądała różnie. Zawsze miałam jakieś sadzonki, tylko albo nie chciały rosnąć (myślę dziś, że to kiepski gatunek był) albo szlag je zaraz trafiał w postaci jakiegoś parcha. Więc ścinałam na bieżąco to co było dobre i… suszyłam. Wy też tak pewnie robicie? Albo dodajecie świeżą do zimnych napojów latem. Ale lato mija, a mięta piękna i młoda będzie znów za rok. Dlatego całkiem rozsądnym rozwiązaniem jest syrop miętowy. Można go pić z wodą mineralną i plastrem cytryny lub dodawać do zwykłej herbaty. Kiedyś tak właśnie robiłam – parzyłam czarną herbatę z dodatkiem paru suszonych listków mięty. Ale to było wieki temu 😉 Bo dziś pijam głównie herbaty ziołowe.
Syrop miętowy
Miętę którą użyłam do przepisu dostałam od kolegi, który ma taki dziwny gatunek – rośnie po pas jak pokrzywa 🙂 On ją ścina bo mu wadzi, a ja dostałam robotę 😉 Ale za to mam teraz nowy przepis.
P.S. Dostałam też sadzonki tego giganta – teraz ja będę musiała to ciąć!
P.S.2 Miętę można wykorzystać również do ciasta jak w przepisie na tartę z miętą i porzeczkami bez glutenu, cukru i nabiału
Miętę umyj i włóż do dużego garnka, zalej wodą i zagotuj - odstaw na noc. Rano wyjmij gałązki (możesz przecedzić, ale ja tego nie robiłam), dodaj ksylitol oraz któryś z "kwaśnych" składników i zagotuj. Gorący syrop przelej do czystych słoiczków lub butelek (co preferujesz), odwróć do góry dnem i zostaw do schłodzenia pod przykryciem. Gotowe 🙂 Jeśli masz drobną miętę użyj więcej gałązek lub daj mniej wody - w końcu chodzi tu o smak nie ilość.Syrop miętowy
Wydrukuj Przepis
Składniki
Instrukcje
Uwagi
Mój mały pomocnik dzielnie nadzoruje przebieg sesji. Dobrze, że nie ma tu czereśni bo dawno by zwędził do zabawy 😉 Kawałkiem łodygi lub gałązki też nie pogardzi. Nudy nie ma. Słodki jest 🙂
To mini krzesełko wynykaliśmy gdzieś w czasie jakiegoś festynu, od razu upatrzyłam sobie kolejny rekwizyt, a przy okazji „do pary” wzięłam drewnianego konika na biegunach. Na pewno przy jesienno zimowych stylizacjach go zobaczycie 🙂