Nigdy nie mów nigdy 😉 To już chyba moje motto życiowe. Nie znasz dnia ani godziny kiedy los spłata ci figla albo przyniesie prezent. Chociaż w tym wypadku wiązał się z dodatkowym obowiązkiem. Cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – jest rabarbar – jest i frużelina z rabarbaru!

Rabarbar nie jest moim ulubionym warzywem (?), jednak w dzieciństwie lubiłam z niego kompot. Nawet bardzo. Dziś kojarzy mi się z ciastem z kruszonką, które raz w roku piekę i już. A frużelinę robiłam po raz pierwszy i jestem nią pozytywnie zaskoczona. Raz, że szybko się gotuje, a dwa, że naprawdę pyszna 🙂 Kto nie wierzy mi na słowo, musi koniecznie spróbować. Jak nie frużelinę to chociaż lody z rabarbarem lub ptasie mleczko z rabarbarową galaretką.

Z kilograma rabarbaru wyszły raptem 2 słoiczki. W trakcie sesji już część pochłaniałam (z bułką!), bo byłam głodna. Resztę może podam z lodami? Zobaczymy.

Na zdjęciach prawdziwy motyl, którego znalazłam na tarasie i już nie odleciał … Takie „prezenty” często zostawiają mi koty. Na podwórku przed drzwiami leżą upolowane myszki, choć to środek miasta! Każdy ogród, nawet ten malutki ma swoich mieszkańców. Ostatnio był kret – co prawda niezbyt mile widziany – późnym wieczorem przechadzał się jeż, owadów też bez liku, a ptaszyska o czwartej nad ranem drą się i spać nie dają 😉 Gdyby nie ten hałas samochodów, czułabym się jak na wsi.

Frużelia z rabarbaru
Wydrukuj PrzepisSkładniki
- *1 kg rabarbaru
- *3/4 szklanki ksylitolu/cukru
- *2 łyżki mąki ziemniaczanej + 1/3 szklanki zimnej wody
Instrukcje
Rabarbar umyj i obierz z wierzchniej warstwy. Pokrój go w kostkę, wrzuć do garnka i zasyp ksylitolem.
Gotuj na wolnym ogniu około 20 minut, powinien zacząć się rozpadać. Odstaw.
Mąkę wymieszaj z wodą i wlej do rabarbaru, energicznie wymieszaj i zagotuj.
Wrzącą frużelinę możesz od razu zapakować do czystych słoiczków, mocno zakręcić i odwrócić do góry dnem.
Uwagi
Frużelinę podawaj do kanapek, naleśników, deserów lub lodów.
Kocham ogród – kiedy się wprowadziliśmy był tylko trawnik i kilka jabłonek. Dzisiaj wreszcie jest na co popatrzeć 🙂 Ale i tak najciekawsze dodatki do sesji mam ze spacerów. Te żółte kwiaty płożyły się przy polnej drodze i chyba mrugały do mnie okiem?
Frużelina z rabarbaru


Zapach lata

