Karnawał w pełni, nie mogło więc i u mnie zabraknąć czegoś tłustego, pysznego i niezdrowego 😜 Karnawałowe mini pączki serowe robię najwyżej raz w roku i potem już mnie nie kusi. Są pyszne, niezbyt słodkie. Można nawet darować sobie cukrową posypkę, ale takie są „przyjemniejsze” dla oka 😉 Do smażenia użyłam masła klarowanego, ponieważ ma wysoką temperaturę spalania i nie zawiera tłuszczów trans jak rafinowane oleje roślinne (wszystkie do smażenia!). Pamiętajcie o tym. Tyle wstępu.
Słów kilka na temat stylizacji znajdziecie pod przepisem. Zapraszam.
To jedna z nielicznych sesji, gdzie tak hojnie puściłam wodze fantazji. Kto powiedział, że sesja z pączkami musi być nudna? 😉 Zabieram Was na bal karnawałowy. Taki prawdziwy, przebierany – z maskami!
W sali panuje półmrok. Zdejmijcie płaszcze, rozgośćcie się. Słychać dobrą muzykę, kelnerzy podają kieliszki, palą się świece … Gotowi?
Teraz poszukajcie partnera/partnerki do tańca, wszak trudno wyczuć kto skrył się za maską … 👠 🎩 Bal za chwilę się zacznie … A ja pssst, nie przeszkadzam – jestem tylko narratorem… albo Kopciuszkiem? Gary pozmywane – pora zaszaleć!
Mini pączki serowe
Karnawałowe mini pączki serowe
Wydrukuj PrzepisSkładniki
- *3 szklanki mąki tortowej
- *250 g serka mascarpone
- *5 dużych wiejskich jaj
- *1/4 szklanki ksylitolu
- *1/2 szklanki wody
- *2 łyżeczki proszku do pieczenia
- *około 500 g masła klarowanego do smażenia
- *ksylitol lub drobny cukier do obtaczania pączków (opcjonalnie)
Instrukcje
Jajka ubij z ksylitolem (bez przesady, nie na puch).
Dodaj pozostałe składniki i wymieszaj mikserem.
W szerokim garnku lub na patelni rozpuść masło i dobrze rozgrzej - wrzuć kawałek ciasta, jeśli od razu wypływa, a tłuszcz bulgocze - można smażyć pączki.
Nabieraj porcje małą łyżeczką i smaż pączki aż będą rumiane z obu stron (powinny się obracać, ale jak tłuszczu ubywa lepiej robić to samemu).
Po smażeniu odkładaj pączki na papierowy ręcznik do wchłonięcia nadmiaru tłuszczu.
Jeszcze ciepłe obtaczaj w drobnym cukrze i układaj na talerzu.
Do sesji wykorzystałam dwie duże czarne blachy. Pięknie pochłaniają i jednocześnie odbijają światło – to dzienne, ale też ze świec. Nie ma tu żadnych sztuczek photoshopowych – efekty przydymienia pochodzą z gaszonych świec i palonego kadzidła – dobrze, że nie zapaliłam opium 😉 Bokeh, który uwielbiam na zdjęciach uzyskałam dzięki złotej posypce cukrowej (w zbliżeniach) oraz „bukietowi” z koralikami. Przydały się też mosiężne gadżety, które kiedyś zbieraliśmy, bo na zdjęciach dostały swoje drugie życie. Uwielbiam świeczniki – mosiężne, kryształowe, szklane. Nawet współczesne lampiony mają swój urok, dlatego lubię stosować je jako dodatki do zdjęć.
To jedno z najlepszych zdjęć tej sesji – kiedy wyszło słońce zza chmur w tle pięknie „zagrało” światło. Magia.
Myślę, że zdjęcia wyszły poetycko i malarsko. Mam nadzieję, że udzieliła się Wam aura tajemniczości 😉
Poniżej ręcznie kuta czarna róża.
Koniec imprezy. Świece zgaszone. Czas wracać do zajęć! 😀
8 komentarzy
Marina
2018-02-05 at 18:40Świetnie! Niesamowite! Podobała mi się ta stylizacja!
Gosia zen w kuchni
2018-02-06 at 14:47Dziękuję bardzo Marino 😀 to była dla mnie naprawdę fajna zabawa!
Elżbieta Mikolajewska
2018-02-01 at 16:59Po fantastycznie umieściłam buźkę i nie ma jej
Gosia zen w kuchni
2018-02-06 at 14:55Chyba z telefonu emotki nie działają …
Elżbieta Mikolajewska
2018-02-01 at 16:57Fantastycznie czy te blach są zupełnie czarne, czy gdzieniegdzie złamane szarością ?
Gosia Zen w kuchni
2018-02-01 at 20:02Elu, są mocno porysowane i gdzieniegdzie przetarte, ale czarne 🙂
AGATA
2018-01-31 at 21:26Czuję się jak na prawdziwym balu, wow ale masz pomysły
Gosia Zen w kuchni
2018-02-01 at 12:24Poszłam na całość 😀 i cieszę się, że porwałam Cię na bal!