Wspominałam już, że nie jestem fanką podawania fasolki szparagowej z tartą bułką? Zamiast tegoż „tradycyjnego” przepisu, doskonale sprawdzi się fasolka w pomidorach z cynamonem. Jest lekko słodka, pikantna i taka nieoczywista 🙂 Najlepiej smakuje solo, ale z dodatkiem makaronu będzie już sytym daniem obiadowym.
U mnie fasolka i pomidory własnej produkcji. Fasolka o fioletowej odmianie, która po ugotowaniu i tak jest zielona 😉 A pomidory malinowe, słodkie i tak soczyste, że można je jeść zamiast arbuzów. Kto chętny?
Fasolka w pomidorach z cynamonem
Danie nie jest pracochłonne. Fasolkę wystarczy lekko obgotować, a w tym czasie odparujemy sos z pomidorów. Trochę zieleniny na koniec, typu posiekana natka i rukola, i mamy super fajny posiłek z głębią smaków. Fasolka jest pyszna nawet jak przestygnie! Warto skorzystać, póki sezon trwa.
Wypróbuj też fasolkę szparagową z orzeszkami w miodzie lub sałatkę makaronową z fasolką i tuńczykiem.
Z fasolki usuń twarde końcówki i dobrze ją opłucz. Gotuj fasolkę około 10 minut w osolonym wrzątku (lub krócej, jeśli lubisz al dente). Odcedź. W tym czasie pomidory, czosnek i cebulkę zetrzyj na drobnej tarce jak na placki. Skórę z pomidorów, jeśli jest w kawałku - wyrzuć. Na patelni rozgrzej oliwę, dodaj przetarte warzywa, sól, miód, cynamon i gałązkę lawendy lub rozmarynu. Gotuj na mocnym ogniu, aż sos zgęstnieje mieszając od czasu do czasu. Spróbuj sos, dopraw w razie potrzeby, dodaj pieprz i wymieszaj. Wyjmij lawendę. Do gorącego sosu dodaj fasolkę i dobrze wymieszaj. Przed podaniem dodaj zieleninę, wymieszaj. Nakładaj porcje na talerze i posyp danie chili oraz prażoną cebulką. Fasolkę można podawać solo lub z makaronem. Jeśli ktoś preferuje ostre smaki, może dodać chili do gotowania sosu, jednak ostry smak chili "zabije" wszystkie inne, zwłaszcza te subtelniejsze.Fasolka w pomidorach z cynamonem
Wydrukuj Przepis
Składniki
Instrukcje
Uwagi
Niemal jak co roku, fasolkę zaatakowały mszyce. W zasadzie co by się nie robiło i tak zawsze jakieś szkodniki są.
Jednego roku był ogrom ślimaków, które wrąbały mi wszystkie sadzonki słoneczników. Żarły nawet pomidory, w co nikt nie chciał uwierzyć. Na moim liściu laurowym rozpanoszyły się tarczniki, a w domu na szeflerze i difenbachii przędziorki. A wcześniej były ziemiórki. Ogrom wszelakich pasożytów zniechęca czasem do podjęcia z nimi walki. Ale okazuje się, że warto.
Przędziorka spłukuję z liści mocnym prysznicem (na tarasie lub w wannie), potem podlewam chemią dwukrotnie. Tarczniki męczyłam ze 2 godziny, spłukując i ściągając z każdego liścia, bo tyle tego było. Mszyce oberwały trochę po burzach. Czemu tyle tego jest?
Muchy brudaski zabijam packą na bieżąco. Lubią składać jaja w kocim jedzeniu 🙁 Dla pająków też nie mam litości. Tłukę każdego w zasięgu oczu. Tam gdzie pajęczyny ino syf, żaden pożytek. Żal mi jedynie myszy, które mój kot namiętnie znosi do domu. Ale gryzonie to też pasożyty. Dziwne, bo kiedy mój rudy kocur Fifi przyniósł mysz do domu, szary brytyjski (Antek) … zwymiotował na jej widok. Ot to 😉
