Eton mess

Podchodziłam do niego wielokrotnie, bez skutku. Jakoś nie pociągał mnie tradycyjny deser angielski, sama nie wiem czemu. Może dlatego, że nie mam zachwytu do angielskiej kuchni. Ale jedno jest pewne – nigdy nie mów nigdy 😉 Eton mess smakuje jak wygląda (mówiąc nieskromnie). Kto nie jadł, niech żałuje!

Sezon na truskawki w pełni. Nareszcie. Po długiej i zimnej wiośnie należy nam się trochę … rozkoszy i luksusu. Owoce są tak drogie, że niedługo będą rarytasem jak kiedyś kawior (?). W ten upał nawet nie myślę o smażeniu powideł … bo cóż, naleśniki robię sporadycznie, kanapek prawie nie jem. Śniadania u mnie, to najczęściej owsianka lub winogrona, czasem melon. Z rana nie lubię obciążać żołądka sytym i tłustym jedzeniem. Ale deser to „insza inszość” – szaleństwo jest wręcz wskazane. W końcu równowaga musi być 😉

Eton mess czyli kremówka z bezą i truskawkami

Deser jest banalnie prosty i szybki w wykonaniu. Nawet nie bawiłam się w robienie bezików, po prostu kilka kupnych wystarczy. Szkoda czasu na stanie w kuchni, gdy żar leje się z nieba … Im szybszy finał tym lepiej, albowiem do cierpliwych osób nie należę. W sumie nie wiem czy to wada czy zaleta? Podobnie jak wrażliwość i perfekcjonizm – wybuchowa mieszanka 😉 Po prostu wszystko musi być idealnie… Kiedyś zapalił nam się komin – na strychu siwy dym, kominek wrze, straż pożarna w drodze, a ja kończę makijaż w łazience 😛 No cóż, perfekcyjna pani domu?

Stylizacja sielska, czyli to co lubię i czuję najbardziej. Naczynia i sztućce kupione na starociach, a przepiękne piwonie z mojego ogrodu. I mimo, że deser angielski, charakter i klimat zdjęć typowo słowiański 😀 A może już nawet typowo Zen … Lubię kiedy dużo się dzieje w fotografii i jest na czym oko zawiesić. I mam nadzieję, że narobiłam wam smaka.

Serdeczności 😘😘😘 Could you be loved and be loved.