Czasami mniej znaczy więcej, a ta sałatka jest na to najlepszym dowodem. Zaledwie trzy składniki: kalafior, pomidory i jajka – a efekt? Pyszny, lekki i sycący posiłek, który sprawdzi się na każdą okazję.
3 składniki to magiczny kalafior, pomidory i jajka. Prosty i pyszny zestaw, o czym przekonałam się już parę lat temu i wcale nie próbuję go ulepszać. I Wam również tak radzę jeśli jeszcze nie robiliście tego „rarytasu”.
Kalafior, choć często niedoceniany, w tej sałatce pełni rolę główną. Ugotowany na półtwardo, dzieli się na różyczki, które stanowią solidną bazę dla pozostałych składników. Jego delikatny smak doskonale komponuje się z pozostałymi elementami sałatki.
Pomidory malinowe, pokrojone w kostkę, dodają sałatce soczystości i naturalnej słodyczy. Ich intensywny smak w połączeniu z kalafiorem tworzy harmonijną całość.
Sałatka z 3 składników – minimalizm w najlepszym wydaniu

Jajka ugotowane na półtwardo i pokrojone w ćwiartki lub kostkę wnoszą do sałatki białko i delikatną konsystencję. Ich smak doskonale uzupełnia pozostałe składniki.
Całość dopełnia sos majonezowy, przygotowany z majonezu i świeżej śmietany kremówki. Dodaje on sałatce kremowej konsystencji i bogatego smaku. Sól himalajska i świeżo mielony pieprz podkreślają wszystkie smaki.
Jeśli gustujecie w sałatkach z majonezem, na pewno spodoba Wam się ryżowa z tuńczykiem
W szklanej misie (lub słoju, jeśli sałatka jest na wynos) układaj warstwami: najpierw kalafior, potem pomidory i na końcu jajka, przesypując warstwy solą i pieprzem. Na koniec polej całość majonezowym sosem. Podawaj od razu. Przechowuj w lodówce (jeśli coś zostanie).Sałatka 3 składniki
Wydrukuj Przepis
Składniki
Instrukcje

Korzystając z okazji wspomnę tylko, że to moja kolejna sesja kulinarno plenerowa i niestety najmniej udana. Głównie dlatego, że uparłam się żeby jako tło wykorzystać moją pięknie kwitnącą lawendę, która jest niemal cały dzień w nasłonecznionym miejscu. I rzekomego dnia kiedy wyruszyłam do ogrodu z sałatką pod pachą, aparatem na statywie oraz wielkim dyfuzorem (z blendy), grzało niemiłosiernie. Zanim ustawiłam stołeczek i pomyślałam co dalej, byłam już dobrze spocona … Postanowiłam iść w stylistyczny minimalizm (co do mnie niepodobne ;)) i z ponad metrowym dyfuzorem trzymanym za głową robiłam „co wyszło”. Szału nie ma 🙂
Najważniejsze, że sałatka smakowała. Dzieła sztuki będą innym razem.

Wyszło trochę piknikowo, na łonie natury. Choć ja nie przepadam za siedzeniem na trawie ze względu na licznych mieszkańców mojego trawnika. Teraz i tak jest spokój. Każdy owad ma swoje ulubione miejsce z czego jestem dumna, bo mieszkam w centrum miasta 🙂 Ale bywało, że mieliśmy inwazję mrówek na trawniku, a potem na rabatkach. Taka jest natura – jednego roku mrówki, innego ślimaki lub mszyce. Kiedyś marzyło mi się takie lawendowe pole, na szczęście mi przeszło 😉 Wystarczy kilka krzaczków i tak się rozrastają.

