Kisiel z aronii i czarnego bzu

Kisiel to ulubiony deser z mojego dzieciństwa. Oczywiście pamiętam tylko taki z „torebki”. Żurawinowy smakował mi chyba najbardziej … Dziś nie mogę jeść niczego z „torebki” , choć czasem ułatwiłoby mi to życie. Ale z drugiej strony myślę, że dobrze mieć taki wewnętrzny „zawór bezpieczeństwa” który informuje co mi służy, a co nie, niż żyć w błogiej … nieświadomości jak większość ludzi. Ci którym ciało nie wysyła żadnych sygnałów alarmowych są zazwyczaj w najgorszej sytuacji. Budzą się pewnego dnia z diagnozą , która nie pozostawia im żadnych złudzeń… Kisiel z aronii i czarnego bzu robiłam po raz pierwszy. Trochę z ciekawości. Smakuje jak wygląda 😀 I jest lepszy niż ten z torebki. Całe szczęście nie podrobili jeszcze takiego smaku 😉

Nie jesteś tym co jesz, ale jesteś tym co Twój metabolizm zrobi z tym co zjesz. Dlatego ważne jest nie wybieranie „zdrowych” produktów, ale tych po których na pewno czujemy się dobrze. Nie boli nas głowa albo brzuch, nie mamy zgagi ani spadku energii. Częste zachcianki na słodycze lub drożdżowe wypieki mogą świadczyć o przeroście Candidy lub drożdżaków w organizmie i to one są głodne cukru, a nie Twoje ciało. Tyle wstępu.

Kisiel z aronii i czarnego bzu

Do przygotowania kisielu można użyć dowolnych owoców – borówki, porzeczki, maliny. Dzieciom na pewno lepiej będzie smakował idealnie gładki, bez pestek. Można dorzucić do niego przed podaniem kilka świeżych owoców lub ekspandowane proso/ryż/grykę – co komu pasuje 🙂 Ja właśnie taki zestaw wzięłam w słoiku do pracy.

Pora na banalnie prosty przepis:

Do stylizacji zainspirowała mnie mała czarna walizeczka, którą kupiłam na targu za jedyne 20 zł. I piękne wrzosy, które kwitną tylko jesienią. Całość doskonale skomponowała się na moim nowym tle – dwóch czarnych, podniszczonych blachach z odzysku. Ktoś nawet skomentował, że ten kisiel wygląda jak gęste, czerwone wino. Pójdę dalej – a może jak „czysta krew”?

Zapisz

Zapisz