Zima to ciekawa pora na plenerowe sesje fotograficzne. Chociaż do tej pory udało mi się zrobić zdjęcia może ze 2-3 razy (?). Bardzo trudno jest złapać zimowy raj w plenerze. Głównie ze względu na brak śniegu, którego ostatnimi laty nie było zbyt wiele. A jeśli już napadało, to zwykle odstraszał mnie mróz. 😉
Tym razem był śnieg, przepiękne słońce, lajtowa temperatura (czyli koło zera) i miałam dzień wolny. Jedynie „duło” niemiłosiernie, ale mówi się trudno.
Zimowy raj w plenerze
Wybrałam sobie malownicze miejsce na obrzeżach jednej ze wsi, gdzie było dużo śniegu i drzew. Śnieg, mróz i słońce tworzyły niepowtarzalny klimat, który mam nadzieję udało mi się uwiecznić na zdjęciach. W sumie nie trzeba zimą wyjeżdżać w góry, żeby można było poczuć jej magię. Zabrałam ze sobą stylowe krzesło, zieloną chustę dla kontrastu, termos z gorącą kawą i pudełko z domowymi ciasteczkami, które upiekłam wcześniej.
Podczas sesji czułam się niemal jak w zimowym raju. Słońce odbijało się od białego śniegu, tworząc piękne kontrasty i oświetlenie, a wiatr dodawał dynamiki i ruchu moim zdjęciom. W przypadku portretu i rozwianych włosów mogłoby to dać ciekawy efekt końcowy jednak, jeśli chodzi o zasłaniającą potrawę chustę, nie jest to już tak zabawne 😉 Mam nadzieję, że wyczuliście odrobinę ironii.
Dodam, że fotografia kulinarna jest bardzo zależna od światła, które moim zdaniem powinno być miękkie, naturalne i rozproszone, aby podkreślić kolor i fakturę jedzenia. Tutaj miałam światło kontrastowe, które jest bardziej wyraziste i to też jest ok. Najlepszym źródłem światła jest światło dzienne, ale wtedy jego barwa i klimat są zależne od aury na zewnątrz.
Fotografia kulinarna jest dziedziną, która wymaga nie tylko umiejętności technicznych, ale także wyczucia smaku, koloru, kompozycji i stylizacji. Zaś sesje plenerowe to wyższy level zdjęć kulinarnych. Kto robił ten wie, ile trudności może tu sprawić światło 😉
Myślę, że zimowa sesja fotograficzna to doskonała okazja, aby wykorzystać różne przedmioty, które dodadzą uroku i charakteru zdjęciom. Można zabrać ze sobą np. kubek z gorącą herbatą, lampiony, świeczki, gałązki, kwiaty czy nawet sanki. Jednak rekwizyty powinny być spójne ze stylem i kolorystyką sesji.
Cóż, po zakończeniu sesji byłam ogólnie zadowolona. Chyba głównie dlatego, że mimo iż nie lubię marznąć, zmobilizowałam się do zdjęć w plenerze, co zawsze jest kreatywne.
Pamiętam, jak lubiłam czasem oglądać wywiady z ludźmi, którzy mają ciekawą pasję, np. rzeźbią, malują, podróżują, fotografują, kręcą filmy. Ale w życiu nie chodzi o to by podziwiać innych, ale by się nimi inspirować i tworzyć coś samemu.
To jak? Poczuliście się zainspirowani? 🙂