Pierniczki „last minute”

Doskonały przepis na pierniczki „last minute”, które są mięciutkie po upieczeniu i nie wymagają leżakowania. Można je upiec kilka dni wcześniej, ale pieczone w dniu podania są naprawdę rewelacyjne. Pisząc rewelacyjne, mam na myśli wyjątkowy smak, który zawdzięczają dobrym składnikom, bez sztucznych aromatów, tony lukru i chemicznych posypek 😉

Do pieczenia pierniczków użyłam masła, sporo prażonych orzeszków laskowych, miodu, cukru kokosowego, a także tradycyjnych przypraw i jeszcze kilku smakowitych dodatków. Chciałam je polukrować choćby do zdjęcia, ale nie mogłam. Nie wiem czemu, bo miałam kupiony lukier i przygotowaną tylkę do pisania. Tych lukrowanych pewnie bym nie zjadła, bo nie jem glukozy w czystej postaci, no i chyba ostatecznie szkoda mi było dekorować tylko do zdjęcia, a potem wyrzucić 😉 No i tych dobrych składników – masła, orzeszków i czekolady. I w sumie lukrować też mi się nie chciało, bo last minute to jest na ostatnią chwilę i nie ma czasu na ekstrawagancje. Pieczemy 10 minut, a lukrujemy godzinę albo i dwie, no komu by się chciało? 😀

Pierniczki „last minute”

Jedyne na co musicie zwrócić uwagę, to grubość ciasta i czas pieczenia. Pieczemy nie dłużej niż 10 minut, inaczej pierniczki zrobią się bardziej chrupkie, choć nadal będą smaczne. Jeśli chodzi o grubość ciasta to proponuję wałkować je na grubość 0,5 cm. Z takiej grubości ładnie wyrastają i po 9-10 minutach są już upieczone. Dla lepszej aktywacji sody należy dodać do pieczenia sok z cytryny albo kwaśny jogurt. Ta chemiczna reakcja ma również ten plus, że nie czuć posmaku sody, który mają czasem pierniki. Myślę, że te pierniczki smakują mi najbardziej ze wszystkich, które piekłam do tej pory. To jak, pieczemy?

Polecam przepis na pierniczki gryczane oraz piernik z jabłkiem i orzechami.

Dobrego świętowania!