Weekendową porą lubimy czasem wybrać się za miasto. I nie wiem jak to się dzieje, że zamiast spacerować, wolimy po prostu podziwiać z samochodu widoki rozściełających się dookoła pól. Najpiękniej wyglądają, kiedy zboża są jeszcze młode i zielone, a maki, chabry i rumianki rozkwitają jak okiem sięgnąć.

Jeździmy tak dookoła, żeby nasycić oczy tym krótkotrwałym widokiem. Uwielbiam ten rodzaj sielskości, która kojarzy mi się z tradycją i naszymi rdzennymi korzeniami. I czasem zazdroszczę tym, którzy po prostu wychodzą z domu i idą hen przed siebie wzdłuż pola na spacer …

I staram się wtedy nie brać ze sobą aparatu, bo zrobiłam już tak dużo zdjęć, które czekają na publikację, że robienie kolejnych wydaje mi się bez sensu. A jednak. Tym razem widoki były tak piękne, że wróciłam specjalnie po aparat do domu 😉

Zbliżenia maków i jedno ujęcie chabrów zrobiłam już wcześniej … w domu. Przy wietrze i ostrym słońcu raczej nie warto robić makro ujęć. Z ręki i tak by nie wyszły, a miejsca na polu gdzie cisza i spokój i nie duje – raczej nie znajdziecie 😉
Maki chabry i rumianki

Wzdłuż drogi gdzie powstawały zdjęcia, stały aż 4 kapliczki i każda obrośnięta była polnymi kwiatami.

Nigdy nie fotografowałam zbóż w polu, a te były tak piękne, że nie mogłam oderwać od nich oczu. Każdy kawałek pola miał nieco inny odcień zieleni. Jedne były soczyście zielone, inne nieco wypłowiałe. A najpiękniej wyglądały zboża z długimi „włosami”, które z dala przypominały puch.



W oddali kolejna kapliczka, ciekawostką jest, że wszystkie są w dobrym stanie i stale ktoś je odmalowuje.


Mam sentyment do takich widoków, być może dlatego, że kojarzą mi się z obrazem Moneta?

Makowa panienka … wygląda prawie jakby tańczyła? 😀 Zadziwia mnie kruchość i delikatność maków, to jedne z najbardziej delikatnych kwiatów. Żeby zrobić ujęcia makro, musiałam poczekać aż kwiaty rozwiną się z pąków w domu. Niemal wszystkie, które zostały zerwane opadają natychmiast z płatków. Dopiero te, które się rozwiną w wazonie, można przez dwa-trzy dni fotografować i obserwować jak wiele pyłku spada z pręcików. W pewnym momencie myślałam, że to jakiś proszek ktoś sypnął, tyle tego było.


W przygotowaniu jeszcze jeden wpis z kategorii stylizacje okolicznościowe. I choć ten jako takich stylizacji nie zawiera, bo posiłkowałam się samą naturą, był dla mnie kolejnym projektem, który chciałam zrealizować.




To zdjęcie powstało tuż przed burzą, która nas ominęła. Niebo zrobiło się granatowe, trochę powiało i przeszło bokiem …

A potem zrobiło się naprawdę … cudownie.

No Comments