Pełnia lata czyli bursztyn, perły i piasek – łączy ich naturalne pochodzenie oraz fakt, że są często wykorzystywane w jubilerstwie i dekoracjach. I kojarzą się nam ze słońcem, wodą i wakacyjnym zawrotem głowy. 😉
Błękit nieba, słomkowy kapelusz, muszelki i kawałki bursztynu, przeniosą nas na romantyczną plażę nadmorskiej miejscowości. Ja natychmiast w tle czuję smażoną rybę i gofry 😛 I cały romantyzm wyparowuje tu w kosmos … A tak na serio, chciałam przygotować sesję nad wodą. Próby były, ale efekt dla mnie mało zadowalający. Dlatego postanowiłam zbudować plan w moim studio. O.
Pomysł „męczył” mnie od kilku tygodni (?) jednak nic godnego uwagi nie przychodziło mi do głowy. Wreszcie jak to bywa w życiu – kadry same wysypały się jak z rękawa. 😉 I zobaczyłam w nich spójność i sens.
Zabawne jest to, że niektóre propsy leżą miesiącami, a nawet latami zanim doczekają się sesji. Na przykład ten piękny talerz w kształcie ryby albo kawałki „rafy koralowej”.
Bursztyn, perły i piasek
Plan zbudowałam z tła imitującego niebo oraz piasku. I ten piasek był potem w całym pokoju. Następnie musiałam go przesiać, żeby wyciągnąć wszystko co wcześniej tam włożyłam. No wiecie, taka zabawa jak dla dzieci w piaskownicy. I jeszcze musiałam być czujna, żeby kocię nie zrobiło sobie z piasku kuwety.
Ale efekt wart był sprzątania 😀 A ponieważ i tak miałam wolne, wysprzątałam niemal wszystkie zapomniane przez lata kąty. Co oczywiście skończyło się zapełnianiem kubła na śmieci … Co z kolei spowodowało ulgę … w przestrzeni. Jakoś tak.
Pranie dawno nie używanych rzeczy czy gruntowne sprzątanie jest jak wietrzenie umysłu. Coś na kształt wpuszczania świeżego powietrza do dłuuugo zamkniętego pokoju. Odsłaniania ciemnych kotar z okien, wpuszczania światła i … nadziei?
Wiem, pojechałam. Jednak wszystkie mroczne historie w których byłam, zaprowadziły mnie do punktu w którym jestem teraz … a teraz jest ok.